sobota, 30 kwietnia 2011

W mieście ciężkich kroków czyli Calgary

Czasy się zmieniają, jedni się żenią inni klękają. Na szczęście na dalekiej ziemi Ameryki Północnej wydarzenia tego typu jak ślub typa, którego NAZWISKA prawie nikt nie zna i beatyfikacja Dżona Pola Seconda nie są nadmiernie eksponowane.
W ogóle na kanadyjskiej ziemi, a przynajmniej w Calgary ludkowie mają jakieś totalnie rozlazłe podejście to tego co się dzieje na świecie. Czy to dobrze? Nie mnie oceniać. Za to podejmę się oceny inszych kwestii. Zastanawialiście się kiedyś w jaki, możliwie mało wymagający sposób można poznać poziom zamożności mieszkańców danego miasta? Ja też nie. Do czasu. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że absolutna i zdecydowana większość ludzi najzwyczajniej w świecie, jak gdyby nigdy nic tupie. Tak - tupie. Kolesie w ciężkich butach i filigranowe dziewczęta w baletkach stąpają z zatrważająco taką samą głośnością i równie precyzyjnym ! Szok! Jak jestem w knajpie i ktoś mnie mija za moimi plecami, to przyzwyczajony do kategorii mi znanych jestem zazwyczaj w stanie odróżnić posiadacza kroków od posiadaczki dreptania. A tutaj ni kuta! Nawet wczorajszego wieczoru starałem się nie patrzeć w stronę zbliżających się kroków, co by sumiennie podejść do tematu i empirycznie dowieść jego - w moim mniemaniu - wyjątkowości. Wynik był druzgocący. Ani jednej poprawnej zgadywanki. ANI JEDNEJ !!!
Reasumując. Skoro ludzie w tak ordynarny sposób tupią, muszą mieć taką możliwość od maleńkości. Skoro od maleńkości, to dziwnym nie jest, że stoi za tym opcja nauki chodzenia po kwaterze, w której żyją i dorastają, czyli inaczej: domu. No właśnie moi mili. Słowo klucz: dom. Tutaj niewiele jest bloków mieszkalnych. Jakieś 95% mieszkańców Calgary żyje w domach jednorodzinnych, a jak wiadomo posiadanie domu i jakiegoś terenu, poletka, ogródka czy choćby poletka na ogórki i paletki, jest charakterystyczne dla ludzi bardziej niż mnie zamożnych - no tak mi się przynajmniej zdaje. Właśnie w ten sposób, drogą dedukcji a raczej metodą podsłuchową doszedłem do takiego a nie innego wniosku. Oczywiście z lekkim przymrużeniem  oka, tudzież przytkaniem ucha, ale myślę, że coś w tym jest. Poniżej zdjęcie owych domów jednorodzinnych i majaczącego na horyzoncie centrum. Proszszsz: