piątek, 3 grudnia 2010

Under the rainbow

Tytuł tego wpisu to oczywista parafraza ballady H. Arlena i E.Y. Harburga "Over the Rainbow" napisanej do filmu "Czarnoksiężnik z OZ". Ciekawostką jest, że właśnie ta piosenka (wraz z "White Christmas" I. Berlinazostała wybrana przez amerykańskie plutony walczące podczas II wojny światowej za symbole Stanów Zjednoczonych - krainy z dziecięcych opowiadań, gdzie "Skies are blue/ And the dreams that you dare to dream/Really do come true".


Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że ja również postanowiłem napisać o tęczy - "Tęczy Grawitacji" Thomasa Pynchona, powieści wydanej w 1973r. To książka, z którą zmagam się od dłuższego czasu. Niczym jej bohater, William Slothrop poszukujący superrakiety V-2, ja staram się odnaleźć punkty zaczepienia, z których mógłbym stworzyć jakąkolwiek figurę geometryczną. Mógłbym wówczas podróżować po jej krawędziach i spoglądać na całą treść ze stabilnego, statecznego punktu widzenia. Jednak im dalej, tym treść bardziej płynna i rozlewa się na kolejne wątki. Przepotężna feeria wydarzeń, dialogów i scenerii które jawią nam się jako efekty jakiegoś obłędu. Jest tylko jeden dobrze widoczny punkt, który stanowi oś dusznego i chaotycznego świata. To wojna, w trakcie której wspólnie z bohaterem zatracamy się w chorej rzeczywistości. Rzeczywistości pełnej absurdów, lęków, erotyzmu, grozy, eksperymentów i niepewności. Raz jesteśmy w Niemczech, po chwili na Dzikim Zachodzie, a nagle okazuje się, że być może będziemy uczestniczyli w akcji przeprowadzanej, przez holenderski ruch oporu.


Pynchon nie daje wytchnienia, cały czas prowokuje do wnikliwej analizy sytuacji, pełnego skupienia. Jeśli chce się przetrwać w opisywanej rzeczywistości trzeba całkowicie poświęcić się lekturze. To jedna z tych książek, która stanowią prawdziwe wyzwanie. Ja zdecydowałem się je podjąć. Na razie nie żałuję, choć ewidentnie dostaję w kość. A jeszcze wiele przede mną.